Amerykanie polują na internetowe kasyna

W ubiegłym tygodniu w Nowym Jorku zatrzymano szefa wielkiej brytyjskiej grupy e-hazardowej Sportingbet. Branża jest w szoku – to już kolejny jej przedstawiciel aresztowany po wjeździe do USA.

Peter Dicks, 64-letni honorowy prezes notowanego na londyńskiej giełdzie koncernu Sportingbet, został zatrzymany w czwartek na nowojorskim lotnisku JFK. Przyleciał z Londynu do USA w interesach (jak podała jego firma w komunikacie – niezwiązanych z biznesem Sportingbetu). Jeszcze tego samego dnia trafił na przesłuchanie, kolejne czeka go w tym tygodniu.

Podróż do USA ryzykowna jak hazard

Wystawiony przez policję stanu Luizjana list gończy oskarża Dicksa o złamanie stanowego prawa dotyczącego hazardu komputerowego. Według oficera policji z Luizjany cytowanego przez serwis News.com, jest to element szerszego śledztwa przeciw Sportingbetowi wszczętego jeszcze w maju. Sam koncern – który ma 4,5 mln zarejestrowanych klientów, kwartalne obroty rzędu pół miliarda funtów i który prowadzi m.in. serwis polskojęzyczny należący do najpopularniejszych witryn hazardowo-bukmacherskich w Polsce – zapewnia, że nikt z władz amerykańskich nie kontaktował się z nim w tej sprawie.

Dicks nie jest pierwszy. W lipcu wprost z lotniska w Teksasie trafił za kratki 48-letni David Carruthers, prezes zarejestrowanej w Kostaryce i Wielkiej Brytanii grupy e-bukmacherskiej BetOnSports. Postawiono mu cały szereg zarzutów – w tym o gangsterstwo, przestępstwa podatkowe i pranie pieniędzy. O ile wtedy sprawę można było jeszcze uznać za incydent (który zresztą zmusił spółkę do zawieszenia biznesu), o tyle teraz komentatorzy są raczej jednomyślni – w Stanach zaczęło się polowanie na menedżerów internetowych kasyn.

W USA internetowe zakłady sportowe i hazard są nielegalne od lat. Zakaz ich działalności wynika m.in. z ustawy zwanej Wire Act przyjętej w 1961 r., kiedy to nikt jeszcze nie słyszał o internecie. Ale w tym roku amerykańskie władze bardzo zaostrzyły kurs – Izba Reprezentantów uchwaliła dużą większością głosów ustawę zakazującą bankom przelewania pieniędzy z rachunków i kart kredytowych na konta elektronicznych kasyn. Za złamanie zakazu grozi nawet pięć lat więzienia (ustawa musi jeszcze przejść przez Senat i Biały Dom).

– Dwa takie aresztowania po sobie nie mogą być przypadkiem. Władze zabrały się do internetowych kasyn, uderzając w ich zarządy – komentuje w News.com anonimowy analityk z Londynu. Komentatorzy dywagują, czy antyhazardowa kampania nie jest ukłonem Republikanów w stronę najbardziej konserwatywnych wyborców przed zbliżającymi się wyborami do Izby Reprezentantów. – Można przypuszczać, że teraz Departament Sprawiedliwości przejedzie się po kolejnych spółkach. Odradzałbym wszystkim menedżerom internetowych kasyn podróże do USA w najbliższym czasie – ostrzega Wayne Brown, analityk instytucji Altium Securities w serwisie E-CommerceTimes. I dodaje: – To bardzo, bardzo zła wieść dla całej branży.

Uderzenie w największy rynek

Podobnie uważają inwestorzy. Informacja o aresztowaniu Dicksa wstrząsnęła wycenami akcji spółek bukmacherskich i e-hazardowych na światowych giełdach. Już w czwartek ich kursy poleciały w dół o kilkanaście procent. Akcje PartyGaming, największej światowej firmy tej branży, notowanej również w Londynie, straciły na wartości 10 proc., mimo że tego samego dnia grupa ta ogłosiła świetne wyniki finansowe – jej półroczny zysk wzrósł o 47 proc., do 380 mln dol.

Cóż jednak z tego, skoro przychody PartyGaming pochodzą aż w 77 proc. z wpłat od graczy amerykańskich. Sportingbet czerpie z USA ponad 50 proc. swoich wpływów. Stany Zjednoczone mimo prawnych zakazów są największym rynkiem e-hazardu na świecie. Internetowe kasyna rejestrowane na Antuguie, w Kostaryce czy Wielkiej Brytanii i działające na podstawie tamtejszych licencji, odwiedza miesięcznie 20-30 mln Amerykanów, którym nie przeszkadza, że w ich kraju serwisy te są wyjęte spod prawa (to dane za ub. rok, więc dziś internautów tych jest zapewne jeszcze więcej).

Według majowego raportu branżowej organizacji American Gaming Association (AGA) obroty e-kasyn i e-bukmacherów w USA sięgnęły w 2004 r. 4 mld dol. wobec 15 mld dol. na całym świecie. A można spotkać szacunki, wedle których gracze zza oceanu dostarczają aż połowy globalnej obrotów tej branży.

Dotychczasowe prognozy analityków przewidują, że obroty internetowych kasyn i bukmacherów na całym świecie wzrosną do końca dekady do 25 mld dol. Jeśli jednak władze USA rzeczywiście okażą się bezwzględne w tępieniu tej rozrywki, prognozy te trzeba będzie zapewne zrewidować.

Źródło: gazeta.pl