Przeglądanie kategorii

Aktualności

Zatrzymali osobę podejrzaną o kradzież numerów kart kredytowych

Kilka dni temu, dokładnie 17 sierpnia bieżącego roku, policjanci Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie zatrzymali obywatela Holandii Johana M. lat.19, który w okresie od 12 maja 2004 do 11 lipca 2004 w sposób nielegalny korzystał z pozyskanych numerów kart kredytowych i kodów dostępu do rachunków oszczędnościowych osób trzecich.

Swoim postępowaniem wprowadzał w błąd przedstawicieli podmiotów gospodarczych i osób fizycznych prowadzących serwisy internetowe, co do swojej tożsamości i możliwości rozporządzania środkami na tych kontach. Z wstępnych ustaleń wynika, że Johan M. wyłudził i usiłował wyłudzić usługi internetowe oraz towary o wartości co najmniej 30.349 zł na szkodę serwisów obsługujących transakcje realizowane drogą elektroniczną tj. Pol Card, eCard, CitiConnekt, AllPay.pl. Postępowanie prowadzi KMP w Koszalinie.

Źródło informacji: Zespół Prasowy KWP w Szczecinie

Specjalna Edycja Visual Studio .NET Professional

Microsoft wprowadza Specjalną Edycję pakietu narzędzi programistycznych Visual Studio .NET Professional 2003. Nowa wersja rozwiązania będzie dostępna w promocyjnej, w stosunku do pakietu standardowego, cenie. Aplikacja, przeznaczona dla programistów, pojawi się na rynku 1 września 2004 roku.

Visual Studio .NET Professional 2003 Edycja Specjalna będzie oferowany w obniżonej o ok. 26%, w stosunku do kosztu pakietu standardowego, cenie. Oferta promocyjna dotyczy produktów pudełkowych oraz licencji w ramach umów Open i Select.

Visual Studio .NET Professional 2003 Edycja Specjalna to pakiet zaawansowanych narzędzi programistycznych. Oferta ma na celu ułatwienie programistom Visual Basic 6.0 i ASP przejście na platformę .NET. Nowa wersja rozwiązania została wzbogacona o dodatkowe produkty, takie jak Windows Serwer 2003, SQL Server 2000 Developer Edition oraz Visual Studio Tools for the Microsoft Office System. Aplikacje te mogą być wykorzystywane do celów tworzenia i testowania oprogramowania. Edycja Specjalna narzędzi Visual Studio .NET Professional zawiera również komplet szkoleniowy MCAD/MCSD Paced Training Kit oraz voucher uprawniający do otrzymania rabatu przy opłacie za egzamin.

„Myślę, że wzbogacona, a jednocześnie dużo tańsza wersja Visual Studio .NET będzie ciekawą alternatywą dla polskich programistów, umożliwiając im prostą migrację do środowiska .NET. Edycja Specjalna Visual Studio .NET 2003 Professional obejmuje wszystkie narzędzia niezbędne do programowania, wyszukiwania i poprawy błędów oraz testowania aplikacji. Programy wykonane z wykorzystaniem narzędzi .NET są znacznie szybsze i bardziej skalowalne niż te, które powstają przy wykorzystaniu Visual Basic 6.0 i ASP” – powiedziała Magdalena Kozłowska – Dec z polskiego oddziału Microsoft.

Microsoft wprowadził także możliwość wykupienia aktualizacji wersji do Edycji Specjalnej Visual Studio dla posiadaczy licencji na wersje 2002 oraz 2003 produktów z rodziny Visual Standard Edition.

Serwisy wymiany plików niewinne

Sąd apelacyjny w San Francisco uznał, że producenci oprogramowania do wymiany plików (tzw. sieci P2P – peer-to-peer) nie ponoszą odpowiedzialności za naruszenia przez użytkowników ich produktów praw autorskich, ponieważ nie mają możliwości zablokowania takich działań. Tym samym sędziowie potwierdzili wyrok sądu pierwszej instancji w Los Angeles. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że orzeczenie zabraniające istnienia serwisów P2P mogłoby doprowadzić do pozwów przeciwko producentom kserokopiarek wykorzystywanych do robienia odbitek fragmentów książek.

Wyrok sądu nie oznacza, że bezkarnie można kopiować chronione prawem programy. Oznacza tylko, że dostawca programów P2P nie ponosi odpowiedzialności za wykorzystywanie ich w sposób niezgodny z prawem.

Wyrok sądu to wielki sukces pozwanych spółek Grokster i StreamCast (wydawca programu Morpheus) i dziesiątków milionów ich użytkowników na całym świecie. Równocześnie jest to porażka koncernów fonograficznych zrzeszonych w RIAA. Te ostatnie obwiniają serwisy wymiany plików o liczony w miliardach dolarów spadek sprzedaży nagrań muzycznych. Ich zdaniem większość użytkowników sieci P2P wymienia się nielegalnymi kopiami utworów chronionych prawami autorskimi. Tylko w lipcu za ich pośrednictwem skopiowano 7,1 mln plików, dwukrotnie więcej niż przed rokiem – wynika z danych firmy BigChampagne. Zajadłym przeciwnikiem P2P są także studia filmowe zrzeszone w MPAA. „Ten wyrok to dla wszystkich firm internetowych jak Gwiazdka w sierpniu” – powiedział dziennikowi „The Wall Street Journal” Christopher Ruhland, prawnik kancelarii Orrick, Herrington & Suttcliffe – „decyzja sądu nie powinna być postrzegana jako zielone światło dla firm lub osób, które chciałyby budować swój biznes, żerując na cudzych prawach autorskich” – powiedział Jack Valenti, prezes MPAA.

W praktyce wyrok sądu oznacza, że producentom nie uda się zamknąć serwisów P2P. Jedynym sposobem na aresztowanie piratów pozostaje pozywanie do sądu pojedynczych osób, które koncerny podejrzewają o masową kradzież. Taktyka ta jest od dłuższego czasu wykorzystywana przez RIAA, które pozwało już do sądów prawie cztery tysiące osób. Większość z pozwów zakończyła się ugodami. Droga ta jest jednak dość skomplikowana. Koncerny nie znają bowiem danych osobowych pozywanych osób i muszą za każdym razem ubiegać się poprzez wezwania sądowe o ujawnienie przez dostawców internetowych danych ich klientów. W marcu Kanada zakazała takiego identyfikowania podejrzanych. „Bez względu na to, co orzekł sąd, przedmiot debaty jest jasny – to wojna między legalnym i nielegalnym produktem” – powiedział prezes RIAA Mitch Baiwol.

Koncerny fonograficzne zrzeszone w organizacji RIAA teoretycznie mogą jeszcze zwrócić się do sądu najwyższego. Sędziowie z San Francisco zasugerowali jednak, że jedyną instytucją, która może zabronić wymiany plików jest Kongres. Odpowiednią poprawkę do ustawy o prawach autorskich zgłosił już republikański senator ze stanu Utah Orrin Hatch.

Przed trzema laty ten sam sąd uznał, że działalność pierwszego, globalnie wykorzystywanego serwisu wymiany plików Napster jest niezgodna z prawem. Czemu serwisy wymiany plików nie podzieliły jego losu? Napster do działania potrzebował centralnego serwera, który odpowiadał m.in. za budowanie listy plików dostępnych w sieci i przekierowywanie użytkowników chcących je ściągnąć z internetu. Napster mógł więc zapobiec łamaniu praw autorskich – uznał sąd i nakazał zamknięcie serwisu. Podobny los spotkał jego następców działających w zbliżony sposób – Audiogalaxy i Scour. Najpopularniejsze obecnie serwisy – KaZaA, iMesh, Morpheus, Grokster czy LimeWire – bezpośrednio łączą komputery internautów zainteresowanych wymianą plików. Producenci oprogramowania tacy jak np. StreamCast czy Sharman Networks nie uczestniczą w wymianie, dostarczają tylko program, który na nią pozwala. „StreamCast nie ma bezpośredniej wiedzy o kopiowaniu plików i nie ma możliwości, aby je zablokować” – orzekł sędzia Sidney R. Thomas.

Napster, jedna z najbardziej znanych marek w branży internetowej, wciąż jest obecny na rynku. Zamiast umożliwiać wymianę nielegalnych plików, zajmuje się sprzedażą zabezpieczonych przed kradzieżą piosenek.

Źródło informacji: Gazeta.pl

Security Days 2 – pierwszy etap zakończony

Pierwszy etap Security Days 2 dobiegł już końca. Udział w turnieju wzięło 600 osób, z których tylko 60-ciu udało się znaleźć formularz odpowiedzi. Wyniki i lista osób, które przeszły do etapu drugiego znajduje się na tej stronie, zaś prawidłowe odpowiedzi dostępne są tutaj (PDF). Przypominamy, że już za kilka dni, a dokładnie 24-25 sierpnia bieżącego roku odbędzie się drugi etap turnieju – sprawdzenie wiedzy teoretycznej o bezpieczeństwie sieci komputerowych poprzez wypełnianie specjalnego formularza na stronie Turnieju, mając do dyspozycji ograniczony czas.

Gangsterzy zarabiają na usłudze TP

Kilka miesięcy temu było głośno o nowej usłudze Telekomunikacji Polskiej która umożliwiała sprytnym złodziejom doładowywanie komórkowych telefonów na kartę oczywiście na koszt przypadkowych abonentów. Cały precedens miał miejsce w Szczecinie, zaś ów poszkodowani stracili nawet do kilkuset złotych. Niestety po licznych skargach ze strony poszkodowanych, Telekomunikacja Polska nie wyciągnęła żadnych wniosków z udostępnienia „wadliwej” usługi, zaś kolejni oszuści włamują się do telefonicznych skrzynek i nabijają rachunki.

Kluczem do nowego źródła zarobku gangsterów jest usługa Telekomunikacji Polskiej – doładowywanie kart Pop z telefonów stacjonarnych. Złodzieje szybko znaleźli sposób wykorzystania serwisu dla własnych potrzeb. Zainteresowały się tym także zorganizowane grupy przestępcze, które szybko zaczęły osiągać zyski z nowej formy oszustwa. Od kilku miesięcy bardzo popularne jest skupowanie czystych lub zużytych kart Pop. Złodzieje przedłużają czas ich ważności i przechodzą do kolejnego etapu – oszustwa.

„Patent jest bardzo prosty. Wystarczy dostać się do szafy Telekomunikacji, takiej jak stoją przed blokami, lub do skrzynki w bloku” – wyjaśnia Tomek zarabiający na oszustwach telekomunikacyjnych. „Mając otwartą skrzynkę, wystarczy się podłączyć do abonentów prywatnych i dzwoniąc na numer 0-300-900-900, doładować kartę na ich rachunek.”

Szturm telepajęczarzy na stolicę i okolice trwa od kilku miesięcy. Na Pradze zatrzymano nawet młodego mężczyznę, który powiększał limity na kartach Pop. Chłopak nie chciał powiedzieć, dla kogo to robił. Miał przy sobie pokaźną listę numerów do doładowania. „Takie działania można uważać za oszustwo. Grozi za to pięć lat więzienia” – mówi Maciej Kujawski, rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej. Doładowania kart Pop od początku lata są bardzo popularną usługą.

„Coraz więcej klientów korzysta z tej formy zwiększania limitu. Według danych z lipca, było ponad 150 tys. doładowań na 3,2 mln użytkowników” – wyjaśnia Jacek Kalinowski, rzecznik prasowy sieci Idea.

Telekomunikacja Polska przyznaje, że od jakiegoś czasu rośnie liczba reklamacji usług numeru O-300-900-900. Złodzieje pojawili się już także w Szczecinie, Lublinie i kilku innych miastach.

„Rzeczywiście, usługa cieszy się dużym zainteresowaniem. Przeprowadziliśmy nawet badania zadowolenia naszych klientów i dzwoniliśmy pod numery, z których doładowywano karty. 97 proc. ankietowanych było zadowolonych. To oznacza, że oszustwa stanowią tylko 3 proc. wszystkich doładowań” – mówi Piotr Kostrzewski z biura prasowego Telekomunikacji Polskiej. Przyznaje jednak, że w TP trwają prace nad ograniczeniem możliwości nadużyć przy usłudze doładowań.

„Zajmują się tym nasi eksperci, tak by nie krzywdzić klientów, a jednocześnie, by zapewnić im bezpieczeństwo” – podkreśla Kostrzewski. Każdy okradziony powinien reklamować rachunek w punktach TP. Już ponad połowa okradzionych przez doładowywaczy nie musiała płacić za czyny przestępców.

Źródło informacji: Życie Warszawy

Zobacz również:
– Złodziej może podładować komórkę na Twój koszt

DNA i walka ze spamem

Najnowszą bronią IBM-a w walce ze spamem jest technika oryginalnie zaprojektowana do analizowania sekwencji DNA.

System Chung-Kwei (nazwa pochodzi od talizmanu feng-shui, chroniącego dom przed złymi duchami) jest modyfikacją algorytmu Teiresias, opracowanego przez firmę IBM do analizy kodu DNA.

Pracownicy „Big Blue” doszli bowiem do wniosku, że sekwencje znaków występujące w niechcianej korespondencji można analizować w podobny sposób, jak ciągi reprezentujące sekwencje DNA. Idąc tym tropem, przez algorytm „przepuszczono” 65 tys. przykładów spamu. Program potraktował każdy e-mail jak długi łańcuch DNA. Na tej podstawie wyłoniono 6 mln powtarzających się wzorów, wśród których znalazły się słowa takie jak np. „Viagra”. Każdy z wzorów reprezentuje sekwencję liter i liczb pojawiającą się więcej niż w jednej niechcianej wiadomości. Następnie badacze analogicznie postąpili z zestawem zwykłych e-maili i wykluczyli ze zbioru wzorów te, które występowały także w tej korespondencji. Dzięki temu Chung-Kwei filtruje spam, a przepuszcza normalne wiadomości. Algorytm radzi sobie z technikami oszukiwania oprogramowania antyspamowego, polegającymi na zastępowaniu liter innymi znakami – np. symbolem „$” w miejsce litery „s”.

Jak dowiodły testy, nowa technika IBM-a ma skuteczność na poziomie 97%. Chung-Kwei już wkrótce trafi do komercyjnego produktu „Big Blue”, aplikacji SpamGuru.

Źródło informacji: New Scientist

Nasdaq wycenił Google’a na $26 mld

Kurs akcji najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej Google wzrósł w czwartek na otwarciu o 18 proc. Emisja akcji Google’a dokonana niekonwencjonalnym sposobem tzw. holenderskiego przetargu to największy debiut giełdowy spółki internetowej od czasu krachu tzw. nowej gospodarki na przełomie 2000 i 2001 roku.

Wzrostowi akcji Google’a towarzyszył spadek wyceny papierów konkurencyjnej spółki – Yahoo. Debiut przyniósł Google’owi 1,66 mld dol., ale początkowe rachuby były większe. Spółka liczyła na blisko dwa razy więcej.

Aby stać się akcjonariuszem Google’a, trzeba było zapłacić 85 dol. za akcję. Miesiąc temu zapowiadano, że cena akcji w ofercie publicznej wyniesie od 108 do 135 dolarów. Jednak już w pierwszych chwilach czwartkowych notowań można było je sprzedać po 103 dol. Trudności, na jakie napotkała spółka narażając się na dochodzenie kontrolera rynku finansowego, gdy wyszło na jaw, że nie ujawniła tzw. akcji pracowniczych i niskie zainteresowanie inwestorów, zwłaszcza indywidualnych, zmusiło Google’a do obniżenia wielkości emisji z 25,7 do 19,6 mln.

W sumie w ofercie publicznej spółkę wyceniono na 23,1 mld dol., choć spodziewano się ponad 36 mld dol. Wśród ponad 2,2 tys. pracowników spółki pojawiło się kilkuset milionerów.

Debiutu Google’a oczekiwano z wypiekami na twarzy. Każdy, kto używa internetu, musiał słyszeć o tej wyszukiwarce. Codziennie obsługuje 200 mln zapytań i zna zawartość ponad 4 mld stron internetowych. Co najistotniejsze, dzięki przemyślanym algorytmom na początku listy znalezionych stron pojawiają się rzeczywiście te najważniejsze. Czasownik „to google” (po polsku „guglać”) wszedł już na stałe do języka internautów (nazwa Google pochodzi od angielskiego słowa „googol”, które oznacza 1 ze 100 zerami).

„Niektórzy mówią, że Google to Bóg. Inni – że to szatan. Ale to przesada. Z wyszukiwarkami jest tak, że wystarczy jedno kliknięcie, by skorzystać z innej. A jednak ludzie wybierają naszą. Bo chcą” – powiedzieli Page i Brin w niedawnym wywiadzie dla „Playboya”. I dodali, że zdają sobie sprawę ze spoczywającej na nich odpowiedzialności: „Ludzie sprawdzają przez Google’a, z kim umawiają się na randki. Nasza wyszukiwarka stała się częścią codzienności tak jak mycie zębów”.

Jednak droga Google’a na giełdę była niecodzienna. Zaskoczeniem był już sam prospekt emisyjny. Jego motto brzmiało: „Nie czyń zła”, a otwierał go manifest programowy założycieli, z którego wynika, że nie pieniądze są najważniejszym celem spółki (sporą część zysków zamierzają przeznaczać na cele służące dobru publicznemu). Kolejną niespodzianką był sposób emisji: nie poprzez biura maklerskie, lecz poprzez internetową aukcję (typu holenderskiego). To zraziło wielu doradców finansowych, którzy liczyli na sute prowizje z obsługi tak głośnej emisji.

Spółka naraziła się także nadzorowi giełdowemu. I to dwa razy. Na początku sierpnia ujawniła, że w latach 2000-04 sprzedała po kilka dolarów za sztukę prawie 29 mln akcji i opcji na akcje. Kupili je pracownicy i zewnętrzni konsultanci. Sęk w tym, że spółka nie zgłosiła ich emisji, łamiąc prawo w 19 stanach (w czwartek akcje te trafiły do oficjalnego obrotu, ponaddwukrotnie zwiększając liczbę akcji Google’a na giełdzie). W tej sprawie Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) wszczęła postępowanie przeciwko spółce. To zamieszanie sprawiło, że ofertę publiczną przyjęto stosunkowo chłodno.

Druga wpadka zdarzyła się dosłownie na kilka dni przed giełdowym debiutem. W najnowszym „Playboyu” ukazał się wywiad z Page’em i Brinem. Przede wszystkim złamano w ten sposób ciszę przedemisyjną. Ale w wywiadzie pojawiły się też nieścisłe informacje o zatrudnieniu w spółce, inne od danych przedstawionych oficjalnie władzom giełdy.

Analitycy wątpią w przypadkową publikację. „Siergiej Brin i Larry Page może i są młodzi. Ale szkolą ich najlepiej opłacani specjaliści w branży” – twierdzi były prawnik SEC Michael Prozan. We wtorek SEC zwróciła się do Google o wyjaśnienia.

Przy okazji Komisja zafundowała właścicielom i akcjonariuszom spółki prawdziwy 24-godzinny thriller. Wniosek o zarejestrowanie akcji na Nasdaq złożono w poniedziałek. Zwykle zgodę SEC wydaje już następnego dnia. Tymczasem we wtorek poinformowano o odłożeniu decyzji. Wszyscy odetchnęli dopiero w środę wieczorem naszego czasu: Google może rozpocząć giełdowe notowania – oświadczyła Komisja.

Choć debiut Google’a pobił kilka rekordów, analitycy czują niedosyt. „Niższa wartość emisji Google’a odzwierciedla słabość rynku IT. Nawet inwestorzy indywidualni, którzy są fanami Google’a, zastanowili się dwukrotnie, zanim zdecydowali się na kupno” – powiedział agencji AFP Anais Faraj, analityk Nomura Securities. Jak wynika z danych Thomson Financial, 60 proc. sierpniowych debiutów giełdowych zostało ostatecznie przecenionych. „Google wbiło gwóźdź do trumny dla przyszłych debiutów technologicznych” – powiedział „The Washington Post” Tom Taulli, autor książek o emisji akcji. W ubiegłym tygodniu siedem spółek technologicznych odwołało debiut giełdowy. W czwartek trzy kolejne – Lindows, WebSideStory i ECost – przeceniły swoje emisje.

Źródło informacji: BBC, Gazeta.pl

64-bitowy Windows XP wciąż daleko

Microsoft przygotował kolejną beta wersję systemu Windows XP dla procesorów x86-64, uwzględniającą obsługę układów Intela. Nie zmienia to faktu, że zanim 64-bitowy system trafi na rynek, minie jeszcze kilka miesięcy.

Wcześniejsze bety Windows XP Professional x64 Edition nie działały na komputerach z procesorami Intel Pentium 4 oraz Intel Xeon, a jedynie z układami AMD Athlon 64 i Opteron. Układy AMD i Intela są ze sobą kompatybilne, jednak jak się okazuje – nie w 100%. Układy AMD mają np. zestaw instrukcji 3DNow! które nie występują w produktach Intela, z kolei Intel posiada m.in. technologię Hyper-Threading, której brak w produktach AMD. Ponadto niektóre instrukcje są przetwarzane przez różne chipy w różny sposób, dlatego Microsoft musiał dopracować kwestie zgodności z produktami obu firm.

Pierwotnie 64-bitowa wersja Windowsa XP zapowiadana była na przełom 2003/2004, ale później Microsoft stopniowo przesuwał premierę i aktualnie mówi o końcu bieżącego roku. To wyjątkowo niekorzystna sytuacja dla firmy AMD – prawdopodobnie już za kilkanaście miesięcy wszystkie procesory tego producenta będą 64-bitowe.

Źródło informacji: X-Bit Labs

Nowy robak wykorzystuje komunikatory internetowe

Eksperci do spraw bezpieczeństwa sieciowego informują o pojawieniu się nowej wersji robaka „Scob”, jednak dokładnie nie określono czy jest on następcą czy podobnym robakiem który w czerwcu zaatakował serwery Windows z działającą usługą Internet Information Services (IIS) na których nie zainstalowano poprawki z biuletynu MS04-011.

Pierwszy atak robaka Scob został przeprowadzony przy użyciu IIS. Użytkownicy odwiedzający zaatakowane serwery, używając przeglądarki Internet Explorer mogli zostać przekierowani na stronę z której pobierano kod wirusa.

Nowa wersja rozprzestrzenia się przy pomocy komunikatorów internetowych AIM lub ICQ oraz zainfekowanych serwerów w Rosji, Urugwaju i USA.

Grupa badawcza z PivX Solutions LLC w Newport Beach (Kalifornia) poinformowała iż nowe zagrożenie jest bardzo podobne do robaka „Scob” lub „Download.Ject”. Infekcja odbywa się dwuetapowo. Początkowo użytkownik otrzymuje wiadomość w której treści znajduje się odnośnik do serwera z którego następnie pobierany jest złośliwy kod. W zainfekowanym systemie ofiary otwierane są tzw. tylne drzwi (back door), które umożliwiają uzyskanie nieuprawnionego dostępu do danych.

Robak wykorzystuje lukę w przeglądarce Internet Explorer i kliencie pocztowym Outlook. Wszystkim, którzy dotychczas nie zainstalowali dwóch poprawek z roku 2003, MS03-025 i MS03-040 zalecamy natychmiastową aktualizację

Za stworzenie pierwszej odmiany robaka podejrzewana jest rosyjska grupa hackerów „hangUP team”.

Źródło informacji: InfoWorld

Zobacz również:

Scob nadal aktywny
Problem z nową aktualizacją dla Internet Explorer

Nowa poprawka dla Internet Explorer
Ustalono źródło ataku Download.Ject
Zagrożenie dla IIS zostało określone
Złośliwy kod na bezpiecznych stronach

Cisco ostrzega o błędzie w routerach

W ciągu ostatnich dni Cisco ostrzegał o wykrytym błędzie w oprogramowaniu, który mógłby zostać wykorzystany do przeprowadzenia ataku typu Denial of Service. Sieciowy gigant udostępnił już odpowiednią poprawkę dla swojego Internetwork Operating System (IOS).

Luka dotyczy przetwarzania ruchu przez protokół Open Shortest Path First (OSPF). Odpowiednio spreparowany pakiet może spowodować udany atak typu DoS. Wykorzystanie błędu wymaga szczegółowej wiedzy technicznej oraz włączonej obsługi protokołu OSPF.

Podatne na błąd są routery z IOS 12.0S, 12.2 i 12.3. Aktualizacje oraz szczegółowe informacje znajdują się pod tym adresem.

Źródło informacji: The Register