Patentowa presja na polski rząd

Tak jak przewidywaliśmy, polski rząd wycofał się z blokowania kontrowersyjnej dyrektywy Unii Europejskiej mogącej umożliwić patentowanie programów komputerowych. Ale pozostaje ostatnia deska ratunku – Parlament Europejski.

Dyrektywa patentowa jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych aktów prawnych w Unii Europejskiej. Eksperci obawiają się, że jej obecna postać może umożliwić patentowanie algorytmów, czyli elementów programów komputerowych powiązanych z działaniem komputera. Nawet tak banalnych jak kliknięcie myszką.

Zyskają na tym duże koncerny, które stać na kosztowne procedury patentowe. Stracą mniejsze firmy.

O decyzji polskiego rządu poinformował w środę po południu komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług Irlandczyk Charlie McCreevy. Potwierdził to Lucien Michels, rzecznik misji Luksemburga, który przewodzi obecnie pracom UE. Ujawnił, że sprawa zostanie wkrótce podjęta przez ministrów państw Unii. I to w tzw. punkcie A obrad, co oznacza, że projekt zostanie po prostu przyjęty bez dyskusji. „Być może zajmie się tym już Rada Ministrów Finansów 17 lutego” – oświadczył Michels.

W ten sposób dyrektywa blokowana dotąd przez Polskę zostanie zatwierdzona w pierwszym czytaniu. Jej odrzucenie lub zmiana w drugim czytaniu – przez rządy UE lub Parlament Europejski – stanie się o wiele trudniejsze.

Problemy z dyrektywą rozpoczęły się w maju zeszłego roku, gdy głosowano nad nią po raz pierwszy na forum unijnej Rady. Wiele państw, w tym Polska, miało wątpliwości, ale prowadząca obrady przedstawicielka irlandzkiego rządu przycisnęła dyplomatów do ściany. Ostatecznie podczas feralnego głosowania Polska wstrzymała się od głosu. Ale to zostało zinterpretowane jako „brak sprzeciwu”.

Potem na skutek protestów polskich informatyków Warszawa poniewczasie podjęła próbę zablokowania dyrektywy. Gdy w grudniu ubiegłego roku, Holendrzy chcieli formalnie potwierdzić głosowanie z maja, polski minister poprosił o odroczenie decyzji. Tak też się stało, bo bez polskich głosów w Radzie nie ma tzw. większości kwalifikowanej do przyjęcia nowego prawa UE.

Delegacja polska po raz drugi poprosiła o zdjęcie sprawy z porządku obrad Rady UE w styczniu bieżącego roku. Jednak na trzeci raz nie chciała się już zdecydować. Nasi dyplomaci w Brukseli od dawna przekonywali ministerstwa w Warszawie, że polityczne skutki złamania danego słowa – choćby omyłkowo – będą dla Polski katastrofalne w innych ważnych dla nas dziedzinach.

Decyzja polskiego rządu o poddaniu patentów mogła wynikać też z tego, że koncerny informatyczne – opowiadające się za jak najszybszym przyjęciem dyrektywy – zaczęły ostro lobbować w tej sprawie także w Polsce. Jak ujawniła tydzień temu Gazeta.pl, najpotężniejsze europejskie firmy elektroniczne – m.in. Siemens – przekazały premierowi Markowi Belce list, w którym domagały się ochrony ich interesów.

Rząd zapowiada, że na forum Rady złoży do przyjętej w pierwszym czytaniu dyrektywy specjalny list z polskimi postulatami. Podczas drugiego czytania będziemy się domagali takich zmian w tekście dyrektywy, by jak najmniej ucierpiały małe i średnie firmy komputerowe. Jednak to może się okazać trudne.

Jest jeszcze jedna szansa. Proces legislacyjny może spróbować cofnąć Parlament Europejski – kierując dyrektywę do pierwszego czytania. Podczas niego w PE łatwiej byłoby zmienić kontrowersyjne zapisy.

Z taką inicjatywą wystąpiło kilkudziesięciu eurodeputowanych, w tym wielu polskich. Dotąd ich wysiłki spełzały na niczym. Jednak w środę wreszcie przyszedł sukces – członkowie komisji ds. prawnych Parlamentu zgodzili się, żeby dyrektywa wróciła do pierwszego czytania.

Teraz komisja prześle do przewodniczącego Parlamentu oficjalne pismo, w którym zażąda pierwszego czytania dla dyrektyw. Czy tak się faktycznie stanie – okaże się w najbliższych dniach.

Rozpoczyna się wyścig z czasem. Jeżeli Rada pierwsza ogłosi na forum plenarnym Parlamentu, że decyzja została podjęta – to wygrywa. Jeśli jednak to komisja pierwsza ogłosi decyzję – powinno nastąpić pierwsze czytanie.

Źródło informacji: Gazeta.pl