Archiwa miesięczne

listopad 2006

Ukradli z bankomatu 283.000 zł!

Takiej kradzieży jeszcze nie było! Złodzieje unieruchomili alarm i przy pomocy wykradzionych prawdopodobnie kodów dostali się do bankomatu Banku Zachodniego WBK na pl. Wolności w Łodzi. Ich łupem padło 283 tys. zł!

Wytypowaliśmy już grono podejrzanych. Nic więcej nie mogę powiedzieć – mówi kom. Piotr Beczkowski, naczelnik sekcji kryminalnej Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że pieniądze do bankomatu przywieźli w piątek przed południem ochroniarze z firmy przy ul. Łąkowej, która posiada koncesję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na tego typu usługi.

Ochroniarze wybrali na klawiaturze zamontowanej na obudowie bankomatu dwunastocyfrowy kod i do kasetek włożyli pieniądze. Było tego 300 tys. zł w różnych nominałach.

Jak ustalono, do pomieszczenia, w którym znajduje się bankomat, przestępcy dostali się przy pomocy dorobionego klucza. Moment kradzieży wybrali nieprzypadkowo. W piątek bowiem był nieobecny w pracy mężczyzna, który prowadzi punkt usługowy znajdujący się na wprost drzwi do pomieszczenia z bankomatem.

Nie zauważył ich też nikt z pracowników mieszczącego się na pierwszym piętrze zakładu jubilerskiego i kancelarii notarialnej, a także parkingowi na pl. Wolności.

W piątek wieczorem ochroniarze nadzorujący bankomat powiadomili firmę, która zasiliła go w pieniądze, że urządzenie zostało rozkodowane. Wezwano policję.

Piotr Gajdziński, rzecznik prasowy BZ WBK (z siedzibą w Poznaniu) mówi, że nie sposób było zabezpieczyć się przed kradzieżą.

– Dostarczanie gotówki do bankomatu zleciliśmy wyspecjalizowanej firmie. Kody dostępu znało jej kilkunastu pracowników. Łupem złodziei padły tylko te skrzynki z pieniędzmi, które nie były elektronicznie monitorowane przez bank – wyjaśnia.

Do wytropienia złodziei zaangażowano najlepszych łódzkich policjantów. Śledztwo prowadzone jest wielokierunkowo. Jedna z jego wersji zakłada, że w kradzieży maczali palce pracownicy firmy, która dowoziła pieniądze do bankomatu. Wczoraj funkcjonariusze weryfikowali ich wyjaśnienia.

Źródło: EI
Skaner na bankomacie – brak pieniędzy na koncie
Złodziejski bankomat w Łodzi
Uchronić kartę przed sklonowaniem

Każdy może przejąć Twoją komórkę

Wilfried Hafner, ekspert ds. bezpieczeństwa niemieckiej firmy SecurStar, twierdzi, że za pomocą specjalnie przygotowanych SMSów serwisowych (kody binarne) można zawiesić działanie niemal każdego telefonu komórkowego, przerwać rozmowę lub skopiować dane przechowywanie w pamięci aparatu.

Operatorzy nie odnieśli się dotychczas do tych rewelacji.

Sieci komórkowe mogą używać odpowiednio przygotowanych krótkich wiadomości tekstowych (SMS) do dokonywania zmian w oprogramowaniu telefonów użytkowników, bez ich wiedzy i ingerencji.

Tak zwane SMSy serwisowe (binarne) mogą przeprowadzić zarówno zmiany typowo „kosmetyczne”, jak i dość istotnie wpłynąć na działanie aparatów.

Wilfried Hafner z firmy SecurStar twierdzi, że potrafi w prosty sposób stworzyć kombinację znaków, która wysłana do telefonu skutecznie zakłóci jego funkcjonalność.

Co więcej, może w ten sposób zainstalować w aparacie niebezpieczne aplikacje, takie jak wirusy czy trojany.

Jak zaznacza Hafner cały problem polega na tym, że oprogramowanie zarządzające telefonami nie sprawdza, czy SMSy serwisowe rzeczywiście pochodzą z centrum sieciowego danego operatora oraz czy mają odpowiedni status, pozwalający na dokonywanie zmian.

Tę swoistą „dziurę” systemową Hafner odkrył początkowo jedynie na starym modelu telefonu Siemensa (C45).

Jednak kolejne testy (Nokia E90, Qtek Windows Mobile 2005) pokazały, że wszystkie badane telefony nie sprawdzają autentyczności źródła pochodzenia kodów serwisowych.

Specjalista z SecurStar, wykorzystując lukę, zainstalował w poszczególnych aparatach trojana o nazwie Rexspy.

Ta złośliwa aplikacja pozwala m.in. skopiować wszystkie SMSy przechowywane w skrzynce odbiorczej oraz umożliwia na podsłuchiwanie przez trzecią osobę rozmów telefonicznych (niezauważalnie tworząc połączenie konferencyjne).

Hafner twierdzi dodatkowo, że napisanie bardziej uciążliwego trojana jest kwestią kilku chwil i tym bardziej przestrzega przez niebezpieczeństwem.

Według niektórych operatorów sieci komórkowych nie powinno się przykładać zbyt dużej wagi do luki, wykrytej przez Hafnera.

Podkreślają oni, że problem jest bardziej „medialny” niż rzeczywisty i jedynie przy niesprzyjających okolicznościach może poczynić ewentualne szkody.

Operatorzy nie odpowiadają jednak wprost, jak uchronić telefony komórkowe przez próbą, opisanego przez Hafnera, ataku.

Sam autor odkrycia zachowuje się dość niejednoznacznie.

Napisany przez siebie kod wykorzystał jedynie w kilku posiadanych telefonach, które teoretycznie mógł wcześniej odpowiednio przeprogramować.

Dodatkowo nie chce on upowszechniać zawartości stworzonych SMSów serwisów, ze względu – jak przekonuje – na dobro ogólne (miliardy używanych komórek).

Niefortunnym wydaje się także fakt, że firma SecurStar zajmuje się opracowywaniem aplikacji do kodowania (skramblowania) rozmów w telefonach, opartych na systemie Windows Mobile.

Mają one przeciwdziałać m.in. podsłuchom, więc opublikowanie informacji o możliwości ich dokonywania przez SMSy serwisowe może być tylko chwytem marketingowym.

Pomimo niejasności sprawą zainteresowali się już przedstawiciele Vodafone, Orange czy GSMA (GSM Association).

Istnieją rozbieżności, co do ich opinii odnoszących się bezpośrednio do spostrzeżeń Hafnera, ale w jednym są zgodni.

Wszystkie zainteresowane strony twierdzą, że ewentualne użycie luki w telefonach i próby wykradania wiadomości czy podsłuchiwania będzie niezgodne z prawem i jako takie ścigane przez odpowiednie służby.

Być może to ograniczy zapędy bardziej bojaźliwych użytkowników, chcących dokonać takiego „włamania”.

Autor: Dariusz Niedzielewski
Źródło: gazeta.pl

Mega awaria na 6 urodziny mBanku

W bankach wirtualnych też zdarzają się kolejki. Bardzo boleśnie doświadczyli tego klienci mBanku. System po prostu się posypał – bo chyba tak najlepiej to określić.

Chociaż przyczyną awarii był system maklerski, w pewnym momencie nic już nie działało. Nie dało się zalogować, ani zlecić przelewu.

To co się dzieje na forach i grupach dyskusyjnych i ile %#$^#$%^#$% poleciało w stronę mBanku, można nazwać apokalipsą wizerunkową. Pech sprawił, że na 6 urodziny mBanku…

Jak czytamy w wyjaśnieniach mBanku, awaria eMAKLERA była spowodowana masowym włączeniem przez klientów mBanku opcji „podtrzymywania sesji”, co doprowadziło do nadmiernego przeciążenia serwerów i w konsekwencji niewydolności systemu.

Rozwiązanie to miało być testowane, ale w warunkach testowych pewnych zmiennych nie dało się przewidzieć.

Skala zjawiska przełączania się na podtrzymywanie sesji przerosła oczekiwania banku i to nie o 20 czy 50%, ale ponad 2,5-krotnie.

Żadna moc zapasowa nie była w stanie tego przetrzymać. Trwające przez cały dzień prace doprowadziły do względnego udrożnienia systemu.

Nie mniej jednak bank postanowił wyłączyć czasowo usługę podtrzymywania sesji i włączyć ją ponownie dopiero po rozbudowie infrastruktury mBanku. Ma to potrwać kilka dni.

Wyjaśnienia wyjaśnieniami, ale rozżalenia klientów nic nie powstrzyma. Wielu z nich z powodu awarii straciło pieniądze na giełdzie.

Wiele przelewów nie poszło do swoich odbiorców. No cóż – to tylko technika. Jednak dla banku wirtualnego, którego fundamentem jest system internetowy, taka porażka nie powinna się przytrafić. Na wizerunek zapewne to za dobrze nie wpływa.

O ile w przypadku platform maklerskich BPH, czy CDMu – zasięg zdenerwowanych klientów jest ograniczony ze względu na stosunkowo małą liczbę użytkowników, to z mBanku codziennie korzysta kilkadziesiąt i więcej tysięcy klientów.

A zatem tutaj raczej nie pomoże to co ostatnio zrobił CDM, który rozbudowuje się intensywnie na przyjęcie klientów z DM BPH, czyli obniżenie pobieranych opłat i prowizji.

Dla mBanku to nielada kłopot. Wszystko zależy od tego czy i jak głośno będą protestować zawiedzeni klienci. A tych patrząc na Forum mBanku czy chociażby to na Bankier.pl jest wyjątkowo dużo…

Część klientów już zapowiedziała, że się przenosi do konkurencji.

Źródło: PRNews
400 tysięcy ‚wyparowało’ z mBanku
Wielka awaria w mBanku
Luki w mBanku

Strach wart 2 miliardy dolarów

Firma analityczna Gartner ocenia, że tegoroczne straty handlu internetowego, spowodowane obawą konsumentów przed płynącymi z Sieci zagrożeniami, wyniosły 2 miliardy dolarów.

Gartner zapytał o zakupy on-line 5000 dorosłych mieszkańców USA. Około połowa z nich stwierdziła, że obawia się kradzieży danych osobowych, informacji na temat konta bankowego czy ataków na swój komputer.

Ponad 10% badanych dodało, że w porównaniu z rokiem ubiegłym spędziło na internetowych zakupach dwukrotnie mniej czasu. Przyczyną była właśnie obawa o bezpieczeństwo.

Gartner przeprowadza podobne analizy co roku. Analitycy zauważyli, że liczba osób obawiających się zakupów w Sieci pozostaje na stałym poziomie. Wzrosła za to liczba tych, którzy zmienili swoje przyzwyczajenia właśnie w obawie przed zagrożeniami.

„Jeśli porównamy badania tegoroczne i ubiegłoroczne zauważymy, że niemal tyle samo ludzi mówi, że martwi się o bezpieczeństwo” – stwierdziła Avivah Litan z Gartnera. „Ale w tym roku więcej osób przestało dokonywać online’owych transakcji i mniej wydało na zakupy w Sieci” – dodaje.

„Konsumenci kojarzą defraudację niemal wyłącznie z handlem elektronicznym. Ale obecnie wszystko jest zautomatyzowane. Konsumenci przenoszą swoje obawy na zakupy w sieci czy internetową bankowość, a w rzeczywistości tradycyjne sklepy są tak samo niebezpieczne” – dodaje Litan.

Przedsiębiorcy, widząc co się dzieje, poprawiają bezpieczeństwo transakcji. Problem w tym, jak zauważa Litan, że prawo nie nadąża za zmianami. „Jeśli popatrzymy na przepisy, na przykład dotyczące bankowości czy kart kredytowych, zauważymy, że mają dwa lata opóźnienia” – stwierdziła pracownica Gartnera.

Źródło: Arcabit

100-Gigabit Ethernet nadchodzi

Grupa naukowców z Instytutu IEEE (Institute of Electrical and Electronics Engineers Inc.) podjęła się kilka dni temu opracowania nowej generacji łączności Ethernet, o przepustowości 100 Gb/s.

Od czwartku zespół naukowców z Instytutu IEEE pracuje nad wynalezieniem nowej technologii zapewniającej połączenia komputerowe o przepustowości na poziomie 100 Gb/s, dziesięciokrotnie szybszej od obecnych 10-gigabitowych połączeń Ethernet.

Jak wyjaśnia jeden z członków zespołu, występuje duże zapotrzebowanie na tego typu połączenia, co skłania naukowców do pracy nad nowymi rozwiązaniami.

Historia sieci Ethernet sięga lat 70-tych XX wieku i od tego czasu technologia intensywnie rozwija się, od pierwszych sieci o przepustowości 10 Mb/s, poprzez etap określany mianem Fast Ethernet o standardzie 100 Mb/s, aż po Gigabit Ethernet oraz obecny 10-Gigabit Ethernet.

Nadszedł czas na kolejny krok w historii połączeń typu Ethernet, 100-Gigabit Ethernet.

Źródło: DV Hardware

Obrazkowy spam w natarciu

Badacze z firmy Marshal zauważyli, że w Sieci gwałtownie rośnie ilość obrazkowego spamu.

Ponadto spamerzy wymyślili nową technikę, która ma ułatwić oszukanie filtrów antyspamowych.

Pod koniec października i na początku listopada zanotowano 40-procentowy wzrost spamu.

Spam obrazkowy stanowi już 30% wszystkich niechcianych listów. Jeszcze przed trzema tygodniami szacowano go na 22%.

Specjaliści oceniają, że co piąty plik graficzny wysłany za pomocą Internetu jest spamem.

Wykorzystywanie plików graficznych, takich jak .GIF czy .JPG, pozwala spamerom na ominięcie filtrów, które zwykle skupiają się na wyszukiwaniu słów czy całych zdań występujących w niechcianych listach.

Ostatnio jednak zauważono pewne zmiany w metodach działań spamerów. Zaczęli wykorzystywać oni mniej popularne formaty plików, takie jak np. .PNG.

Specjaliści poinformowali też o odkryciu spamu obrazkowego, który stworzony jest jakby z puzzli.

Użytkownikowi poczty wysyłana jest cała seria obrazków, które automatycznie składają się w jeden większy, zawierający niechcianą informację.

W ostatnich tygodniach w Sieci pojawiły się liczne doniesienia o nowych technikach.

Spamerzy korzystają więc z animowanych plików .GIF czy z tzw. „geek spamu”, niechcianych listów, w którym używane jest specjalistyczne słownictwo z dziedziny IT, które mają przekonać filtry antyspamowe, że mają do czynienia ze zwykłym e-mailem.

Źródło: Arcabit

TP obniża ceny abonamentu o… 87 groszy

Nadzieje na to, że wreszcie będziemy mniej płacić za telefon stacjonarny, prysły jak bańka mydlana.

Urząd Komunikacji Elektronicznej ujawnił właśnie stawki, które będą w 2007 r. płacić klienci Telekomunikacji Polskiej. Abonament staniał dokładnie o 87 groszy!

Marne pocieszenie. Zamiast płacić za abonament standardowy Telekomunikacji Polskiej 49,61 zł teraz, od stycznia zapłacisz 48,74 zł.

Takie stawki ogłosił właśnie Urząd Komunikacji Elektronicznej, państwowy urząd czuwający m.in. nad cenami abonamentów i za połączenia, jakie każą nam płacić operatorzy stacjonarni i komórkowi.

Abonenci są zdruzgotani. Myśleli, że skoro operator od dawna zapowiada obniżki, to naprawdę zostanie im w kieszeniach kawałek grosza. A tu ledwie na najwyżej cztery kajzerki miesięcznie wystarczy.

Dlaczego tak mało staniało? Telekomunikacja tłumaczy, że więcej stawek zmniejszyć nie może, bo musiałaby dokładać do tego interesu. Co na to UKE? Nic nie może zrobić.

„Każda obniżka, nawet symboliczna, tak jak ma to miejsce w tym przypadku (…), jest przez prezesa UKE akceptowana, ponieważ jest korzystna dla klientów” – czytamy w specjalnym komunikacie rzecznika urzędu Jacka Strzałkowskiego. Czyli – musisz płacić, jeśli chcesz mieć telefon czy internet w TP.

Autor: Agnieszka Kozera
Źródło: Dziennik

Protokół Sitemaps usprawni systemy wyszukiwania

Firmy Google, Yahoo! i Microsoft wprowadziły obsługę protokołu Sitemaps 0.90, która usprawni przeszukiwanie stron WWW przez wyszukiwarki. Jest to pierwsze wspólne przedsięwzięcie tych firm.

Sitemaps 0.90 to darmowy i prosty sposób zgłaszania stron do wyszukiwarek, który zapewnia bardziej wszechstronne i efektywne indeksowanie, a tym samym lepsze pozycjonowanie witryn. Użytkownikom Internetu protokół Sitemaps gwarantuje lepszej jakości i bardziej aktualne wyniki wyszukiwania.

Inicjatywa Sitemaps, początkowo prowadzona przez firmy Yahoo! i Google, opiera się na standardzie Sitemaps 0.84 opublikowanym przez Google w czerwcu 2005 r., który został przyjęty przez wyszukiwarki Yahoo! i Microsoft jako wspólny protokół usprawniający działanie mechanizmów przeszukiwania.

Google, Yahoo! i Microsoft zamierzają współpracować nad rozwojem protokołu Sitemaps oraz publikować nowe wersje na wspólnie prowadzonej stronie www.sitemaps.org.

Jak działa protokół Sitemaps

Sitemap to plik XML umieszczony na serwerze WWW, który pełni funkcję wskaźnika kierującego wyszukiwarki na konkretne strony.

Jest to prosty sposób usprawnienia przeszukiwania stron przez mechanizmy indeksujące.

Administratorzy serwisów WWW mogą w wygodny sposób katalogować odsyłacze URL swoich stron wraz z opcjonalnymi metadanymi, np. informacją o dacie ostatniej aktualizacji strony.

Dzięki temu usprawniają sposób przeszukiwania witryny przez mechanizm indeksujący.

Technologia Sitemap rozszerza bieżący model przeszukiwania stron WWW, pozwalając webmasterom katalogować strony w celu lepszego zrozumienia ich struktury, informować wyszukiwarki o zmianach lub nowych podstronach, a także wskazywać niezmienione strony, aby uniknąć niepotrzebnego przeszukiwania, zwiększyć jego wydajność i oszczędzić przepustowość łączy.

Webmasterzy mogą teraz zgłaszać treść swoich stron do wyszukiwarek w spójny sposób. Każdy webmaster może zgłosić plik Sitemap do wyszukiwarki obsługującej ten protokół.

Wykorzystywany przez Google protokół Sitemaps został powszechnie przyjęty przez wiele serwisów internetowych, m.in. te należące do fundacji Wikimedia Foundation oraz np. przez New York Times.

Każda firma, która zarządza dynamiczną treścią i publikuje wiele stron, może odnieść korzyści związane z użyciem protokołu Sitemaps.

Jeśli na przykład firma korzysta z systemu zarządzania treścią (CMS) do publikowania treści na stronach – np. cen, dostępności produktów czy ofert promocyjnych – a jej serwis zawiera tysiące adresów URL, to umieszczając plik Sitemap na serwerach WWW ułatwia ona mechanizmom indeksującym wyszukiwarek szybsze wykrycie dostępnych stron oraz ostatnio wprowadzonych zmian.

Dzięki wykorzystaniu tej technologii nowe łącza są szybciej dostępne dla użytkowników, ponieważ mechanizmy przeszukiwania w wyszukiwarkach są wcześniej informowane o ich istnieniu.

Wyszukiwarki indeksują więcej stron i szybciej odkrywają nowe treści, co wpływa na zwiększenie ruchu na stronie i zwiększa efektywność działań marketingowych w wyszukiwarkach.

Firmy, które chcą sprostać wymaganiom użytkowników przy utrzymaniu niskich kosztów, mogą skorzystać z protokołu Sitemaps, aby bardziej efektywnie wykorzystywać przepustowość stron internetowych.

Technologia Sitemaps pomaga wyszukiwać najnowsze treści na stronach firm efektywnie, przez co pozwala uniknąć ponownych odwiedzin na niezmienionych podstronach, a także wskazuje nowe informacje na stronie i szybko kieruje tam mechanizmy przeszukiwania.

„Na konferencjach branżowych administratorzy serwisów internetowych pytali o otwarte standardy, takie jak Sitemap” – powiedział Danny Sullivan, redaktor naczelny serwisu Search Engine Watch.

„Jest to bardzo ważny krok w branży i odnosi się w bardzo wygodny sposób do faktycznych potrzeb webmasterów. Jestem przekonany, że dzięki niemu branża będzie bardziej efektywnie współpracować nad tworzeniem wspólnych standardów, także tych opartych na pliku robots.txt, zawierającym informacje dla mechanizmów indeksujących wyszukiwarek”.

„Informacja o branżowej współpracy nad protokołem Sitemaps to ważny punkt zwrotny dla nas wszystkich. Pomoże zarówno administratorom, jak i wyszukiwarkom dostarczać użytkownikom bardziej stosowne informacje w krótszym czasie.”

Protokół Sitemaps jest odpowiedzią na wymagania związane z dynamicznym rozwojem Internetu. Umożliwia lepszą komunikację administratorów z wyszukiwarkami, gwarantując sprawniejsze indeksowanie i lepsze wyniki” – powiedział Narayanan Shivahumar pełniący w firmie Google funkcję Distinguished Enterpreneur.

„Nasze początkowe prace dostarczyły administratorom serwisów WWW użyteczne informacje na temat ich stron, zaś informacje, które otrzymaliśmy w zamian, zwiększyły jakość wyszukiwania przez Google”.

„Wprowadzenie protokołu Sitemaps umożliwia wykorzystanie pojedynczego, prostego sposobu udostępnienia wyszukiwarkom informacji o treści oraz metadanych” – dodał Tim Mayer, dyrektor działu zarządzania produktami w firmie Yahoo! Search.

Protokół Sitemaps pozwala administratorom ujawnić treść, która jest zazwyczaj trudna do wyszukania, a dzięki temu udostępnić bardziej wszechstronne wyniki użytkownikom wyszukiwarek”.

„Jakość indeksu strony wynika z jakości źródeł. Twórcy Windows Live Serach są zadowoleni ze współpracy z Google i Yahoo! nad protokołem Sitemaps, nie tylko ze względu na możliwość pomocy administratorom serwisów, ale także ze względu na gwarancję dostarczenia lepszych wyników użytkownikom, aby mogli szybciej znaleźć to, czego szukają” – powiedział Ken Moss, dyrektor projektu Windows Live Serach w firmie Microsoft.

Protokół będzie dostępny na stronie sitemaps.org, a firmy planują hostowanie projektu przez Yahoo! Small Business. Każdy właściciel strony internetowej może utworzyć i umieścić na stronie plik XML Sitemap i zgłosić adres URL pliku do obsługujących tę technologię wyszukiwarek.

Źródło: informacja prasowa
www.sitemaps.org

Operator zarabia na programach wirusowych

Złośliwe oprogramowanie internetowe może zawyżać rachunki telefoniczne. Operatorzy na tym zarabiają, więc na rękę im zasłaniać się prawem i regulaminami

Kiedyś do naciągania abonentów sieci telefonicznych służyły numery 0-700. Dzisiaj numery międzynarodowe. Przekonał się o tym Ryszard Niedźwiecki z Warszawy, abonent Telekomunikacji Polskiej.

– We wrześniu moja żona chciała wykonać telefon, ale po podniesieniu słuchawki usłyszała głos mówiący coś w języku… chińskim.

Natychmiast zadzwoniłem na infolinię, żeby zablokować połączenia międzynarodowe, ale dowiedziałem się, że takie połączenia z mojego numeru były wykonywane już w poprzednim miesiącu – opowiada Ryszard Niedźwiecki.

Interwencja była spóźniona. Sierpniowa faktura z Telekomunikacji Polskiej była o ponad 300 zł wyższa niż zazwyczaj.

Ryszard Niedźwiecki korzystał z wdzwanianego dostępu do Internetu. Podczas internetowej sesji na jego komputer musiało się dostać złośliwe oprogramowanie (tzw. dialer), które potrafi przekierować połączenie.

Zamiast wdzwaniać się na numer internetowy TP, dzwoniło na zagraniczny numer po bardzo wysokich stawkach. W przypadku pana Ryszarda – na Wyspy św. Tomasza po 6,5 zł za minutę.

Telekomunikacja Polska nie uznaje reklamacji, jaką złożył jej klient. Według niej wszystko jest zgodne z regulaminem, nadużycia nie było, więc zapłacić trzeba.

– Nie możemy odpowiadać za szkody wynikłe z działalności zagranicznych usługodawców.

Nie wiążą nas z nimi żadne umowy w tej kwestii – mówi Jacek Kalinowski, rzecznik TP.

Operator ma udział w opłatach za połączenia międzynarodowe swoich klientów. Resztę oddaje zagranicznym telekomom. Nie chce się zgodzić, aby na niego przerzucono tę płatność.

– Rzeczywiście istnieje problem z dialerami na numeracji międzynarodowej, kierującej głównie na serwery na egzotycznych wyspach. W skali kraju nasze delegatury otrzymują kilka do kilkunastu skarg miesięcznie. Z reguły TP SA odrzuca reklamacje i odmawia też przystąpienia do mediacji – informuje Jacek Strzałkowski, rzecznik Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Kilka lat temu problemem były dialery dzwoniące na polskie numery o podwyższonej płatności, z których TP ciągnęła spore zyski.

Nacisk opinii publicznej spowodował, że TP zaczęła umożliwiać darmową blokadę takich połączeń i udostępniła abonentom oprogramowanie, które im przeciwdziała.

Według TP w tej chwili nie ma możliwości, by blokować numery międzynarodowe, ale według przedstawicieli operatora oprogramowanie dialerowe powinno rozwiązywać ten problem.

– Używałem tego oprogramowania i nic to nie pomogło. Nie rozumiem, jak to się dzieje, że firma wielkości TP nie może się z tym uporać.

Wcześniej uznano moją reklamację dotyczącą połączeń na numery 0-300 i 0-700, ale nikt mnie nie poinformował, że należy zablokować również połączenia międzynarodowe – zżyma się Ryszard Niedźwiecki.

Autor: Łukasz Dec
Źródło: Rzeczpospolita

Wyspy spamu

Firma McAfee poinformowała o odkryciu nowego trendu w działalności autorów spamu, polegającego na wykorzystaniu domen należących do niewielkich wysp.

Spamerzy stosują w swoich kampaniach linki stron WWW z nazwą domeny używanej przez wybraną, egzotyczną wyspę.

Firma McAfee zdołała dotrzeć do źródła jednej z wielu tego typu aktywności – trop wiodący przez cały glob zaprowadził specjalistów do archipelagu maleńkich atoli koralowych o nazwie Tokelau.

Dotychczas spamerzy wykorzystywali znane i popularne domeny takie jak .com, .biz czy .info. Filtry zabezpieczające dobrze je rozpoznają, dlatego cyberprzestępcy chcący cieszyć się bezkarnością, zaczynają korzystać z domen maleńkich wysp.

Pozwala to na dość skuteczne forsowanie obecnych zabezpieczeń badających linki zamieszczane w wiadomościach.

Korzystanie z mało znanych domen to nowość, która znacznie utrudni rozróżnienie spamu od wartościowych wiadomości e-mail.

Nowy trend został zauważony dzięki badaniu częstotliwości używania poszczególnych domen przez autorów spamu.

Zanotowano szczególnie dużą ilość szkodliwych wiadomości zawierających linki z domeną .st , przypisaną małej wyspie Sao Tome i Principe, położonej na zachodnim wybrzeżu Afryki.

Nietypowa aktywność zainteresowała specjalistów z McAfee, którzy zdołali wytropić spamerów. Badania pokazują, że liczba działań spamowych wykorzystujących domeny należące do maleńkich wysp stale rośnie.

Firma McAfee zdołała zidentyfikować następujące małe wyspy, z których domen spamerzy korzystają najczęściej:

.tk – Tokelau – 10km2 – 1,392 ludności

.cc – Wyspy Cocos – 14 – 628

.tv – Tuvalu – 26 – 11,810

.as – Amerykańska Samoa – 199 – 57,794

.im – Isle of Mann – 572 – 75,550

.to – Tonga – 748 – 114,689

.st – Sao Tome I Principe – 1,001 – 193,413

„Wykryty przez McAfee trend w spamie to kolejny przykład na niekończącą się pogoń spamerów za nowymi, skutecznymi sposobami rozprzestrzeniania swoich wiadomości” – powiedział Guy Roberts, senior development manager McAfee Anti-Spam Research & Development Team.

„W przypadku niektórych z tych wysepek, liczba domen wykorzystywanych przez spamerów, przypadających na kilometr kwadratowy liczona jest w dziesiątkach”.

Skuteczna walka ze spamem wymaga zastosowania zaawansowanych technologii rozpoznających pochodzenie domeny, filtrujących ich treść i sprawdzających reputację adresów IP.

Źródło: McAfee