Przykręcanie internetowego kurka

TP SA postanowiła właśnie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zarobić dodatkowo na klientach intensywnie korzystających z szerokopasmowego internetu i powstrzymać masowy proceder dzielenia łączy.

Na początku tego roku pojawił się limit transferu danych w najtańszej, ale i najwolniejszej ofercie Neostrady o prędkości 128 kb/s, a niedługo potem w wersji pośredniej – 320 kb/s. We wrześniu padł ostatni bastion nieskrępowanego korzystania z sieci – opcja dotąd najszybsza – 640 kb/s. I to przy okazji całkiem zbożnego zwiększenia szybkości transferu w każdej z ofert Neostrady, z której korzysta już 350 tys. klientów. Wszystkich nowych użytkowników obowiązuje odtąd limit 5 gigabajtów miesięcznie (w promocji do końca roku 5-15 GB w zależności od wersji), który w ekstremalnej sytuacji starcza raptem na kilkanaście godzin korzystania z sieci, np. ściągnięcie siedmiu filmów. Potem szybkość łącza gwałtownie spada do 32 kb/s, czyli poniżej parametrów dostępu modemowego. Rzeka zamienia się w strumyczek. Za dodatkowy transfer trzeba będzie dopłacać. Ile? Nieoficjalnie wiem, że ma to być koszt rzędu 10 zł za gigabajt. Bez wątpienia to świetny pomysł na zwiększenie przychodów TP SA i ukryta podwyżka cen dla części użytkowników.

Marnym pocieszeniem jest fakt, że 65 proc. klientów najszybszej wersji Neostrady nie przekracza limitu. Na pewno nie należy do nich mój redakcyjny kolega, który słucha amerykańskiej stacji jazzowej przez internet. Teraz jego hobby może go drogo kosztować, bo miesiąc słuchania takiego internetowego radia łatwo może „wyssać” przyznany przez TP SA limit. O ile on jeszcze z trudem hamuje złość na TP SA, to na forach internetowych wylała się fala złorzeczeń na firmę. I to bez żadnych limitów. W końcu klient kupuje stały dostęp do internetu, by się nie stresować kosztami jak w przypadku dostępu wdzwanianego.

Limity TP SA mają zapobiec „sprzecznemu z regulaminem Neostrady TP tworzeniu lokalnych sieci”. Chodzi o to, że wielu klientów dzieli swoje łącze, np. z sąsiadami z bloku, by zaoszczędzić na abonamencie. Według TP SA robi tak 20-25 proc. klientów, a według niektórych danych – nawet połowa. Inny cel operatora to skłonienie „ssaczy” do przejścia na droższe, biznesowe usługi dostępu do sieci (Internet DSL). Problem w tym, że abonament w wersji analogicznej do najszybszej Neostrady kosztuje już nie 150 zł, ale 250 zł. Teraz ssać będzie już TP SA.

Mam wątpliwości, czy strategia firmy okaże się skuteczna. Nie może bowiem narzucić limitów klientom, którzy już mają umowy, a więc dotychczasowi intensywni użytkownicy znajdują się i tak poza zasięgiem rąk TP SA.

Co ciekawsze, powstała nawet petycja użytkowników neostrady dotycząca zniesienia limitów pobierania danych w neostradzie.

Inna sprawa, że firma zanadto się pospieszyła – wprowadziła oferty z limitami, nie dając jednocześnie możliwości dokupu transferu. Najprawdopodobniej wprowadzi ją dopiero od nowego roku. Na razie jednak nie za bardzo wie, jak to zrobić. Najprostsze byłoby dokupywanie transferu za pomocą kliknięca myszką na stronie Neostrady i automatyczne doliczanie tego do rachunku. Istnieją jednak wątpliwości, czy nowa ustawa Prawo telekomunikacyjne pozwala na taką opcję. Najpewniej trzeba więc będzie wysłać SMS-a o podwyższonej płatności lub – podobnie jak w przypadku doładowywania komórek w POP-ie Idei – zadzwonić na specjalny numer z serii 0-300.

Zamiast męczyć się z dopłatami wielu nowych klientów może jednak pokazać TP SA „figę” i wybrać oferty tych firm, które nie stosują żadnych limitów. Jaka stałość łącza, taka stałość klientów w uczuciach.

Źródło: Gazeta.pl