Carding – przestępcze wykorzystanie numerów kart płatniczych

Wielu osobom wydaje się, że przestępczość związana z kartami płatniczymi, zwana często cardingiem, to sposób na łatwe pieniądze. Większość z nich nie zdaje sobie sprawy, że nie ruszając się zza biurka i dokonując operacji w Internecie, popełniają takie same przestępstwa jak pospolici złodzieje. Także sądy zapewne nie będą patrzeć na tych ludzi inaczej, bowiem naruszenie zaufania konsumentów do kart płatniczych mocno uderza w fundamenty obecnego systemu bankowego i finansowego.

Ponieważ coraz więcej osób w Polsce staje się posiadaczami „wypukłych” kart płatniczych, a głównie takie mogą służyć do zakupów w Internecie, problem ich ochrony nabiera coraz większego znaczenia. Niestety, ujawnienie naszego numeru może nastąpić wszędzie, gdzie płacimy naszą kartą. Skrzętnie wykorzystują to przestępcy. Często tego rodzaju oszustwa dokonują osoby przypadkowe, które posiadają dostęp do numerów kart klientów.

Kto za to płaci?

W dobie wszechobecnej dominacji pieniądza, coraz częściej zadajemy sobie pytanie, jak w łatwy sposób i bez wysiłku go zarabiać. Nie każdy bowiem jest gotów do ciężkiej i wytężonej pracy, nie zawsze także tego rodzaju wysiłek jest odpowiednio nagradzany. Nie brakuje więc osób, także bardzo dobrze wykształconych, które swoją wiedzę i pomysłowość chcą przełożyć na „łatwe pieniądze”.

Przestępczość kartowa uchodzi natomiast za przestępczość dokonywaną w „białych rękawiczkach”. Nie trzeba się nigdzie fizycznie włamywać, stosować przemocy, można więc – we własnym mniemaniu – pozostać człowiekiem uczciwym. Dochodzi do tego podobieństwo pomiędzy różnymi rodzajami przestępczości kartowej a hackingiem. Często jednak jest on pojmowany tak, jak miało to miejsce w latach 80-tych, jako niegroźna zabawa, mająca dowodzić umiejętności hakera i jego wyższości nad osobami budującymi systemy zabezpieczeń.

Od początku lat 90-tych okazało się jednak, ze hacking niesie za sobą ogromne zagrożenia, i przestał on być niewinną zabawą. Tego rodzaju „zabawy” mogą bowiem powodować straty sięgające setek milionów złotych.

W przypadku przestępczości kartowej zawsze ktoś jest poszkodowany, czyli może to być posiadacz karty lub też bank, który kartę wydał. Odpowiadać za niektóre transakcje może także centrum, które je rozlicza, rozliczeniowe albo nawet sklep, który dany towar sprzedał i dostarczył. Dzieje się tak jednak tylko wtedy, jeśli podmioty te nie zachowały procedur związanych z prawidłową akceptacją kart.

Najdotkliwsze są straty, które ponoszą zwykli posiadacze kart. Dla nich strata kilkuset albo nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych to najczęściej poważny dramat. Oczywiście w przypadku większości przestępstw nie jest możliwe wygenerowanie aż tak dużych strat, poza tym ustawa o elektronicznych instrumentach płatniczych ogranicza odpowiedzialność klienta do 150 EUR, a po zastrzeżeniu karty nawet do 0. Niestety ustawa, choć uchwalona 1,5 roku temu, już nie przystaje w wielu miejscach do rzeczywistości.

Nie wiadomo bowiem, jak przepisy ustawy należy stosować do sytuacji, kiedy klient karty fizycznie nie utracił, a tak właśnie jest w przypadku przestępstwa zwanego skimmingiem. Generalnie w takiej sytuacji klient pozostaje na łasce lub raczej niełasce banku.

Wszystkie straty, których nie da się przerzucić z mocy prawa lub umowy na klienta, ponosi bank, który kartę wydał. I nie jest tak, że bank pokrywa te straty z pieniędzy swoich akcjonariuszy, lub pomniejsza ich zysk. Prawda jest taka, że za tego rodzaju straty płacą wszyscy klienci danego banku, a w gruncie rzeczy wszyscy klienci systemu bankowego. Skutkuje to bowiem wyższymi opłatami, niższym oprocentowaniem i bardziej wygórowanymi wymogami formalnymi w przypadku wielu bankowych czynności.

A ponieważ klientami banków są wszyscy Polacy, jeśli nie bezpośrednio, to często za pośrednictwem innych instytucji, to wszyscy oni ponoszą koszty tej przestępczości. Oczywiście taki brak konkretnej i spersonalizowanej ofiary sprzyja budowaniu mitu przestępczości, która nikomu nie szkodzi.

Głupota do potęgi

Nie wszyscy stają się przestępcami w wyniku przemyślanego działania. Bardzo wiele osób wchodzi na drogę przestępczą na skutek czegoś, co powszechnie nazywamy „głupotą”. Jest ona spowodowana brakiem wiedzy lub wadą zastosowanego rozumowania, niemożnością przewidywania wszystkich konsekwencji własnego działania.

W Internecie bardzo łatwo można natknąć się na różnego rodzaju programy, generujące losowe numery kart kredytowych na podstawie różnego rodzaju algorytmów, a przy odrobinie wytrwałości można także odnaleźć strony, na których umieszczone zostały przez przestępców prawdziwe numery kart płatniczych. Próba wykorzystania tego rodzaju informacji do dokonania zakupu, bez wzglądu na to, czy była skuteczna czy też nie, zawsze jest przestępstwem, o czym każdy powinien wiedzieć.

Nie wiadomo czy wiedział o tym pewien 19-latek z Radomia, który kilka tygodni temu został zatrzymany przez Policję. Dokonywał on w Internecie zakupów, wykorzystując właśnie jeden z generatorów numerów kart. Generatory tego rodzaju dostarczają jednak setki numerów, z których szansę na prawidłową autoryzację mają tylko nieliczne. Aby wychwycić te „prawidłowe” numery, trzeba dokonać dużej liczby transakcji autoryzowanych negatywnie, co jednak zawsze wzbudza podejrzenia w systemach monitoringu agentów rozliczeniowych.

Tak było i tym razem, a chłopak nie tylko nie wiedział, że korzystając z Internetu nie pozostaje anonimowy, ale na dodatek zamawiał towary na swój własny adres domowy. Policja nie miała więc najmniejszego problemu z jego ujęciem, a jak się okazało, udało mu się wyłudzić przy użyciu kart sprzęt elektroniczny i usługi o wartości co najmniej 15 tysięcy złotych.

Podobna historia dotyczy sześciu uczniów z Zielonej Góry, którzy w taki sam sposób wyłudzali towary i usługi w Internecie. W tym przypadku ustalenie osób podejrzanych nie przysporzyło Policji i agentom rozliczeniowym większych problemów. Wszystko zaczęło się, gdy jeden z 19-latków wszedł w posiadanie numerów kart zamieszczonych w Internecie. Posiadaną wiedzą podzielił się z kolegami, którzy także zaczęli dokonywać zakupów z wykorzystaniem cudzych numerów kart. Cały proceder nie trwał dłużej niż 6 tygodni, wszyscy zostali zatrzymani i grozi im kara nawet do 8 lat więzienia.

Dalszy ciąg artykułu autorstwa Karola Żwiruka z portalu finansowego expander.pl dostępny jest na stronach serwisu Kartyonline.pl